Decyzja, metamorfoza, motywacja – rozmowa z podopieczną.

Zdecydowanie się na zmiany w swoim życiu nigdy nie jest łatwe. Tak samo jest ze zmianami związanymi z naszą sylwetką, podjęciem aktywności fizycznej oraz zmianami nawyków żywieniowych. Takim decyzjom towarzyszy wiele emocji, często słyszy się, że negatywnych. Ale czy tak jest? Jak to wygląda od środka? Decyzja, proces metamorfozy, motywacja i wiele innych tematów poruszyłem w rozmowie z moją podopieczną Anią, z którą współpracujemy prawie półtora roku. W tym czasie zrzuciła 25 kilogramów oraz bardzo zmieniła swój styl życia. Zapraszam do lektury.

Ja: Na początek cofnijmy się do września 2018, kiedy pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy, umówiliśmy się na konsultacje. Co sobie pomyślałaś po tej rozmowie?
A.D.: To był już prawie październik… Byłam pełna obaw, czy sobie poradzę i jednocześnie nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę trenować.
Ja: Na konsultacje przyszłyście we trójkę, Ty, Siostra i 63 letnia mama, pomyślałem sobie: „Nie ogarnę”. Pamiętam tę rozmowę do dziś, najbardziej rozmowna była siostra, która ostatecznie nie rozpoczęła treningów. Zdecydowałaś się Ty i mama. Trudne były dla Ciebie te konsultacje? Ciężko było zmierzyć się ze swoimi słabościami przy obcym człowieku?
A.D.: Bardzo ciężko było się otworzyć, bo najzwyczajniej w świecie wstydziłam się tego jak wyglądam. Zawsze miałam wsparcie w bratowej I mamie dlatego cieszę się, że poszły ze mną. Moja waga I mój stan fizyczny był dużo gorszy od pomiarów mojej mamy – to mnie rozwaliło, ale i zmotywowało.. Dziwie się, że się tam nie poryczałam (śmiech).
Ja: Cofnijmy się jeszcze dalej w czasie, dlaczego zdecydowałaś się rozpocząć treningi i zmienić dotychczasowy styl życia? Był jakiś jeden „punkt zapalny”?
A.D.: Zdecydowałam się, ponieważ nigdy tak źle nie wyglądałam i przez to nigdy aż tak źle się nie czułam mentalnie. To wpływało negatywnie praktycznie na każdy aspekt mojego życia, długo by wymieniać. Gdy zobaczyłam na wadze trzycyfrowy wynik to wiedziałam, że to naprawdę nie są już żarty i potrzebuję pomocy.
Ja: Pamiętasz, gdy na pierwszym treningu powiedziałem Ci, że całkiem dobrze to wygląda u Ciebie pod względem sportowym?
A.D.: Tak, pamiętam! To były twoje pierwsze i ostatnie miłe słowa skierowane w moją stronę. Taki żart oczywiście (śmiech).
Ja: Schudłaś 25 kilogramów, jak bardzo zmieniło się Twoje ciało?
A.D. Bardzo. Niestety nie wszystko zmieniło się jakbym sobie tego życzyła, ale jestem w stanie to zaakceptować biorąc pod uwagę ogół- nogi, biodra, ręce. I w ogóle twarz, wszystko wysmuklało. W końcu zaczęłam się czuć ładnie.
Ja: Chyba wiem, która część ciała niepotrzebnie zmalała.
A.D.: Dokładnie, żadna kobieta tego nie chce (śmiech).
Ja: Który moment procesu przemiany Twojej sylwetki uważasz za najtrudniejszy? Początek treningów, późniejszy etap czy może samo zdecydowanie się na pierwsze spotkanie?
A.D.: Najtrudniejszy jest etap, w którym jestem teraz. Na początku waga spadała praktycznie z tygodnia na tydzień I można się do tego zbyt szybko przyzwyczaić. Prawdziwym wyzwaniem dla mnie jest ten czas teraz, kiedy waga praktycznie stoi w miejscu i trzeba dużo większego wysiłku. Właśnie teraz potrzebuję dużo rozsądku, żeby to utrzymać oraz nie osiąść na laurach.
Ja: Jak bardzo zmienił się Twój styl życia? Mam na myśli tutaj życie codzienne, jak jesz, jak się prowadzisz. Życie imprezowe, bo o utratę tej części życia boi się wielu rozpoczynających przygodę z treningami.
A.D.: Styl życia? Zmienił się, czy bardzo? Nie piję już codziennie lampki wina wieczorem, nie podjadam słodyczy, lecz nie uważam tego za straszne poświęcenie z dzisiejszej perspektywy. Na imprezy chodzę jak kiedyś I tylko wtedy pozwalam sobie na alkohol – zawsze mi to wypominasz (śmiech). Wbrew opinii niektórych nie jestem na żadnej diecie i nie chodzę głodna. Po prostu uważam na to co i w jakich ilościach jem.
Ja: Czy oprócz treningów ze mną uprawiasz teraz jeszcze jakiś sport?
A.D.: Tak, bardzo polubiłam nordic walking. Wzięłam udział między innymi udział w oficjalnych zawodach nordic walking. Teraz nawet łącze to z joggingiem. Idealne połączenie sportu i plotkowania z koleżankami, cóż więcej chcieć.
Ja: A jak wyglądała sytuacja ze sportem, gdy byłaś młodsza oraz przed rozpoczęciem regularnych treningów ze mną?

A.D.: Szału nie było. Kiedyś trenowałam siatkówkę. Później bardzo sporadycznie. Sport, a raczej chodzenie na siłownię uskuteczniałam głównie w połączeniu z odchudzaniem, jakąś dietą I zawsze kończyło się to tak samo. Skończyłam dietę, siłownię i tyłam.
Ja: Dlaczego tak się działo, jak myślisz?
A.D.: Teraz już wiem, że zbyt restrykcyjna i wyczerpująca była dieta. Teraz zmieniłam nawyki żywieniowe, czasami, ale to czasami pozwolę sobie na jakąś słodycz lub pizzę, ale odżywiam się po prostu z głową.
Ja: Jak zmieniła się Twoja psychika? Jesteś pewniejsza siebie?
A.D.: Zdecydowanie, bardziej przypominam siebie sprzed kilku lat. Ja generalnie zawsze byłam raczej wesoła i pozytywna, lecz jakoś z każdym nabytym kilogramem tego mi ubywało. Teraz to wróciło (radość).
Ja: Czy Twoje otoczenie pozytywnie reaguje na Twoją przemianę?
A.D.: Zwłaszcza mąż! Mega fajne są reakcje ludzi – mega pozytywne, że super wyglądam itd.
Ja: Boisz się efektu jojo?
A.D.: Strasznie! To naprawdę jest mój największy koszmar. Jak raz na jakiś czas zgrzeszę jakimś smakołykiem to mam straszne wyrzuty, ale zawsze mnie wtedy nawracasz.
Ja: Jak to zrobiłaś, że potrafisz prowadzić się tak zdrowo, że stało się to dla Ciebie normalnością , a sport stał się Twoim hobby bez którego czujesz się wręcz dziwnie.
A.D.: Nie wiem, sama się zastanawiam. Miałam to szczęście, że trafiłam na Ciebie i mam zakręconą na punkcie sportu przyjaciółkę, która mnie w chwili lenia wyciąga z domu. Okazało się że uprawnianie sportu może być równie fajne, co leżenie na kanapie i oglądanie Netflixa. Odkryłam wręcz, że biegając po lesie czuję się nawet bardziej zrelaksowana.
Ja: Rozmawiamy w czasie, kiedy nałożone są na nas zakazy związane z epidemią koronawirusa, jak sobie radzisz z brakiem treningów?
A.D.: Znowu mam to szczęście, że mam lasy w pobliżu, po których biegam I staram się trenować regularnie w domu z Twoim planem treningowym.. Choć wymaga to większego wysiłku niż normalnie. Ciężej się zmobilizować I wytłumaczyć dzieciom, żeby zajęły się przez chwilę sobą. Ale muszę to robić po prostu. Gorzej radzę sobie z ciągłym dostępem do kuchni i lodówki – myślę nad oklejeniem jej twoim zdjęciem (śmiech).
Ja: W takim razie wyślę Ci kilka moich zdjęć to sobie coś wybierzesz na lodówkę (śmiech).
A.D.: Nie trzeba, mam z „internetów”.
Ja: Co powiedziałabyś osobom, które nie są zadowolone ze swojego ciała, które chciałyby zmienić sylwetkę, ale boją się lub nie mają wystarczającej motywacji by ruszyć?
A.D.: Hmmm…Jeśli się boją to to rozumiem, bo też tak miałam. Dlatego zdecydowałam się na treningi z Tobą, gdzie nie ma dzikich tłumów z karnetami na siłownię. Taki sposób treningów jest zdecydowanie mniej stresujący. A brak motywacji, nie wiem, wydaje mi się, że każdy dochodzi do takiego momentu, w którym wie – albo teraz albo koniec. I trzeba po prostu o siebie zawalczyć. Jak już się do tego dojdzie to dobrze mieć pod ręką taką osobę jak Ty oraz wspierających bliskich.
Ja: Na koniec jeszcze powiedz mi proszę, co słychać u mamy? Pamiętam te zrzucone kilogramy i kolana, które przestały boleć po treningach.
A.D.: A dobrze, dziękuję! Ale niestety parę kilogramów wróciło i cały czas wspomina atmosferę u Was oraz jak treningi z Tobą Jej pomogły. W tej chwili stara się sama ćwiczyć w domu. Kolana trochę bolą.
Ja: Pozdrów mamę. Dzięki i pamiętaj, nie odpuszczę Ci – jeszcze 10 kg! Zanim odpowiesz powiem moje ulubione zdanie do Ciebie: „Nawet mnie nie denerwuj!”
A.D.: Weź się..! Dzięki! Do zobaczenia!




Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Required fields are marked *